Ok, bez zbędnego gadania, zaczynam opowiadanie.
Gdy dziś rano się obudziłam, przypomniałam sobie,ze jutro idę do nowej szkoły.
Jest poniedziałek, ale dopiero wczoraj przeprowadziłam się z mamą (nie mam taty) do Los Angeles.
Trochę się boję, ale co tam.
Zeszłam po schodach na dół, już czekała tam na mnie mama.
- Witaj, jak się czujesz? - spytała mnie, gdy weszłam do kuchni.
- Ach, tak sobie... - odpowiedziałam odrobinę znudzona strachem przed szkołą.
Podeszłam do lodówki.
Wyciągnęłam ser, masło, szynkę i pomidora, a z chlebaka dwie kromki chleba, następnie położyłam wszystko na blacie.
- Córciu, idę na spotkanie. Będziesz tu sama, zamykam drzwi - powiedziała mama, i poszła.
Nie przejęłam się tym, bo wiele razy zostaję sama w domu.
Kiedy zaczęłam smarować chleb, niechcący zamachnęłam się.
I stało się coś dziwnego - z ręki wystrzelił mi jakiś czerwony promień i trafił w doniczkę z kaktusem, a kaktus zmienił się w... Babeczkę z truskawkami?
- Dziwne... - powiedziałam sama do siebie i obejrzałam dokładnie swoją rękę. - W każdym razie to nie magia, bo ona nie istnieje. Muszę przestać gadać do siebie, ech!
Postanowiłam poćwiczyć do sztuki panny McFine na kółko aktorskie.
Gram wróżkę która odmienia żabę w księcia.
Wzięłam scenariusz i poszłam do salonu. Postawiłam figurkę żaby na stole.
Doszłam do momentu w którym wypowiadam rymowane zaklęcie na żabę.
- Jak to było... Ach tak... - Kiedy przypomniało mi się to całe zaklęcie, zaczęłam machać palcem w kółko... I znowu coś dziwnego - Na wszystkie wiersze i powieście, niech ta żaba będzie księciem!...
Kiedy wypowiadałam zaklęcie, tak jakby "z mojego palca" leciał czerwony pyłek, a gdy skończyłam, wydarzyło się to co wcześniej. Czerwony promień trzasnął w figurkę żaby, a wtedy zamieniła się w małą figurkę księcia...
A może... Jednak magia istnieje?
Odgrzałam sobie herbatę.
- Spróbuję zamienić herbatę na sok pomarańczowy...
Znowu zaczęłam kręcić palcem i to samo się powtórzyło: z mojego palca leciał pyłek.
- Chcę, by ta herbata to był sok pomarańczowy!
Po wypowiedzeniu tego zdania skierowałam palec na herbatę - ale nic się nie stało.
Nie strzelił żaden promień.
- Dziwne... Przedtem mi się udało. Nie wiem przecież nic o rzucaniu zaklęć - więc jak mam je rzucić?...
To koniec pierwszej części opowiadania - napiszcie w komentarzu, co o nim myślicie - szczerze.
Do następnego!
Bardzo fajnie piszesz!
OdpowiedzUsuńJestem niecierpliwa i bardzo ciekawe opowiadanie więc...
Kiedy 2 cz. ? XD
Super opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że tematyka mi podpasowała.
Dobra, będę szczera.
Jako dziecko oglądałam "W.I.T.C.H." i "Salior Moon".
Czekam na kolejną część. C:
~ Ilona
Świetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na cześć drugą.
Tak w ogóle, jak zostać redaktorem? ;)
W którejś z zakładek jest napisane.
UsuńNie wiem, jak się nazywa, bo na telefonie nie wyświetla mi zakładek, ale napewno poznasz.
Właśnie.
UsuńJak masz menu rozwijane, to jest tam zakładka "Zostań redaktorem".
Wszystko jest tam opisane - co trzeba zrobić ;)